poniedziałek, 29 września 2014

RO(BA)LE kontratakują!

 Na pierwszy rzut oka sztywniak, o ile go dostrzeżesz.

RO(BA)LE na dobre zagościły w mojej głowie. Dlatego kwestią czasu było aż pojawi się kolejny bohater, kolejny insekt. Tym razem jest to druid. Długo zastanawiałem się jaki owad (ew. inny bezkręgowiec) nadawałby się do tej profesji. Musiała być to istota mocno związana z lasem a zwłaszcza z drzewostanem, wręcz z nim zrośnięty. Idealny wydał mi się patyczak istota tak mocno związana z drzewem, że aż się do niego upodobniająca. Czegóż więcej trzeba? Ja, jak zwykle postanowiłem pójść krok dalej.

Patykomix (takie imię mu nadałem) to druid zmiennokształtny - wzorowałem się tu na postaci Cernda z gry Baldur's Gate II. Ten typ druidów poświęcił się badaniom nad likantropią i z własnej woli potrafią przeistaczać się w wilkołaki.

 Zapytacie, w co może zmieniać się patyczak? Oczywiście w Patykołaka! Większego zespolenia z drzewem być nie mogło. Oczywiście taka przemiana jest bardzo wyczerpującym procesem - aby zregenerować siły druid musi zapaść w kontrolowany trans.

 Stworzenie owego dziwoląga zajęło mi trochę czasu, ale warto było. Efekt końcowy przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Z każdym dodanym elementem Patykołak nabierał wyrazu. Dzięki niemu zyskałem wiele bezcennego doświadczenia, które na pewno przyda mi się w szydełkowej przyszłości.

 Oprócz tego Patykomix jest wyposażony w nieodłączny druidzi atrybut, czyli sierp.

   

niedziela, 21 września 2014

Wojownik w dość niepozornej postaci

"Nie boję się! Pójdę! Jego zadek posmakuje krasnoludzkiego żelaza!"

Ten krasnolud stanowił w pewnym sensie sporawe wyzwanie. Nie chodzi tu o sprawy techniczne, lecz o jego kolorystykę. Ubiór każdego z krasnoludów występujących w "Hobbicie" ma konkretny, w większości łatwy do odszyfrowania zestaw kolorystyczny. Bombur to oliwkowa zieleń, Bofur kolor musztardowy a Thorin to czerń i granat. Z dużą dozą szczęścia udało mi się do nich wszystkich dobrać odpowiednie włóczki (efekt mogliście podziwiać na moim blogu). Tu było nieco ciężej. Oriego, bo o nim tu mowa planowałem zostawić sobie na koniec i wyczekiwać na pasujące barwy włóczek. Stało się inaczej czego wcale nie żałuję. Przy tworzeniu tego krasnoluda musiałem nieco poeksperymentować z kolorami i myślę, że końcowy efekt jest całkiem dobry. Chodzi tu głównie o jego kurtkę - długo nie mogłem trafić na pasujące odcienie włóczek. Ostatecznie po długim namyśle zastosowałem fiolet i brąz.

Ori w książce jest tylko tłem i oprócz koloru kaptura i tego, że jego braćmi są Dori i Nori nie dowiadujemy się niczego. Co nie co możemy o nim znaleźć we "Władcy Pierścieni", lecz nie są to miłe wieści. Ori wyruszył wraz z Balinem do Morii i przypłacił tę przygodę życiem - zginął jako jeden z ostatnich. Przedtem był jednym z autorów wpisów w kronice krasnoludzkiej kolonii Balina w Morii tzw. księdze Mazarbul. Dowiadujemy się także, że biegle znał język elfów. Niektórzy śmieją się, że można Oriemu zaliczyć także występ w filmie "Drużyna Pierścienia" (szkielet trzymający wyżej wymienioną księgę to prawdopodobnie właśnie Ori).

Filmowy Ori przedstawiony został jako jeden z młodszych uczestników wyprawy (Król Goblinów nazywa go nawet najmłodszym - w książce najmłodsi byli Kili i Fili). Jego zarost choć nie przypomina bród Gloina czy Balina jest dla niego niewątpliwie powodem do dumy, jak u każdego krasnoluda. Wygląda dość niepozornie i na pewno nie przypomina wojownika, ale drzemie w nim bojowy duch i żądza przygód właściwa wszystkim krasnoludom.
Ori nie rozstaje się ze swoim dziennikiem, w którym zapisuje przygody kompanii Thorina - bardzo spodobało mi się to nawiązanie do "Władcy Pierścieni" i wspomnianego tam jego kronikarskiego zacięcia.

 Za broń służy mu proca, równie niepozorna jak jej właściciel.


piątek, 19 września 2014

Brodacz, ale jakiś taki... obślizgły

"Jestem draniem bez serca."

Tak sam o sobie mówi nasz dzisiejszy gość. Jest kapitanem Latającego Holendra i zajmuje się przewożeniem zmarłych na morzu do zaświatów. W wolnych chwilach napuszcza na przypadkowe statki swego Krakena. Może się także poszczycić nienagannym szkockim akcentem. Przed państwem jedyny i niepowtarzalny Davy Jones!

Jest to jeden z ważniejszych antagonistów Jacka Sparrowa (przepraszam KAPITANA Jacka Sparrowa). Próbuje on wyegzekwować zaciągnięty przed laty dług wplątując się w wojnę między piratami a Kompanią Wschodnioindyjską (przez pewien czas po stronie Kompanii a później po swojej własnej).
 Dawniej był zwykłym człowiekiem zakochanym w morskiej bogince Kalipso. Został mianowanym kimś w rodzaju mitologicznego Charona. Wszystko układało się dobrze, ale Kalipso wzgardziła jego uczuciami a Davy porzucił swe obowiązki. Wtedy to on, jego statek i załoga zaczęli się zmieniać. W końcu Davy stał się monstrum terroryzującym Siedem Mórz. 

Muszę przyznać, że wydzierganie go stanowiło nie lada wyzwanie i kosztowało naprawdę sporo pracy zwłaszcza jeśli chodzi o uzyskanie efektu tak potarganych i zniszczonych ubrań. Do tego wszystkiego dochodzą macki (w liczbie 36), szczypce i krabia noga.
Sama figurka ma już trzy lata, lecz dopiero teraz dorobiłem mu funkcjonalną szablę (krasnoludy na półce obok są uzbrojeni po zęby a Davy ma być gorszy?). Był to kolejny wielki eksperyment, zwłaszcza jeśli chodzi o rękojeść. Czy był udany? Oceńcie sami.

 

poniedziałek, 15 września 2014

Najbardziej poszkodowany krasnolud

"Idźcie dalej, jeżeli musicie ja tu się położę, zasnę i będę przynajmniej śnił o jedzeniu, skoro na jawie go dostać nie mogę."

Zastanawiacie się pewnie skąd ten cytat? Są to słowa jednego z bohaterów Hobbita wypowiedziane w książce (w rozdziale 8). Do tej pory przy opisywaniu kolejnych krasnoludów posługiwałem się ich filmowymi kwestiami. Gdybym miał tak uczynić także w tym przypadku brzmiałoby to mniej więcej tak: "Chrum chrum ciam malsk". Domyślacie się już o kogo chodzi? Oczywiście o Bombura.

Bombur nie należy do rodu Durina (pochodzi z Morii). Wraz z bratem Bofurem i kuzynem Bifurem bierze udział w tej wyprawie wyłącznie dla zysku. W drużynie pełnił funkcję kucharza. Jest najgrubszy z całej kompani, co dość utrudnia mu wędrówkę. Jest bardzo zrzędliwy i dość często wpada w kłopoty. Zalicza się do nich chociażby nieplanowana kąpiel w leśnej rzece w Mrocznej Puszczy skutkująca zapadnięciem w letarg.
Jest także wspomniany we Władcy Pierścieni. Gloin mówi o nim, że roztył się do tego stopnia, iż musi być noszony prze sześciu młodych krasnoludów.

O filmowym Bomburze nie da się powiedzieć zbyt wiele. Po prostu jest w tle. Łatwo go poznać po znacznej tuszy i po charakterystycznym warkoczu (zwanym przez niektórych obwarzankiem).

 Za broń służy mu ukochana chochla.


Gotowi na przygodę!


Kilka słów na temat filmów (do przeczytania dla chętnych).
W tym miejscu muszę wyjaśnić tytuł posta. Otóż według mnie filmowy Bombur to najbardziej poszkodowana postać w dotychczasowych filmach (tendencja ta utrzyma się zapewne i w części trzeciej nad czym serdecznie ubolewam). Nie chodzi tu o rany, czy kontuzje. Chodzi o zmarginalizowanie Bombura do roli tła. Owszem w książce nie stał na pierwszym planie, ale odgrywał znacznie większą rolę niż zwykły przeżuwacz i ogólne pośmiewisko. Ten Bombur, którego tak polubiłem to niejako głos całej grupy, druga strona krasnoludzkiego medalu. Z jednej strony mamy heroicznego Thorina a z drugiej właśnie ciapowatego, wiecznie narzekającego Bombura, który tak jak każdy niewprawiony poszukiwacz przygód odczuwa ból, głód, zmęczenie i oznajmia to wszystkim głośno i wyraźnie.Mimo to w chwilach próby potrafi wziąć się w garść, chwycić topór i bić orków. Jest przez to jedną z najbardziej naturalnych (moim zdaniem) postaci i moim ulubionym krasnoludem. W filmie natomiast milczy i ogranicza się do pochłaniania wszystkiego, co znajdzie się w zasięgu ręki. Dostał też sceny akcji: a to spada kilka metrów oblepiony pełzającymi po nim goblinami (niszcząc przy okazji goblinią architekturę), a to zmienia się beczkowego zabijakę (nie każcie mi komentować tej sceny - jedyne, co przyszło mi na myśl po jej obejrzeniu to Rzeziblacha z Warhammera 40K).

czwartek, 11 września 2014

Jak wytrenować Wikinga

"I wtedy jednym kłapnięciem paszczy odgryzł mi rękę. Spojrzałem mu prosto w ślepia i zrozumiałem, że jestem smaczny. Musiał przekazać to reszcie, bo nie minął miesiąc a jakiś jego koleżka odgryzł mi nogę."

Figurka, którą dziś zobaczycie jest zdecydowanie najtrudniejsza spośród wszystkich dotychczas przeze mnie wydzierganych. Wykonanie jej było sporym wyzwaniem, lecz jeszcze większą przyjemnością. Jeśli ktoś z was zapytałby mnie czy wszystko wyszło po mojej myśli odpowiedziałbym: Tak, a nawet te myśli przerosło. Przed wami: Pyskacz!

Jak zapewne wiecie jest on jednym z bohaterów filmu Jak wytresować smoka (występuje także w jego kontynuacjach). Pyskacz (zwany Gburem) to najlepszy przyjaciel wodza wikingów z Berk Stoicka. Jest wioskowym kowalem, specjalistą od pułapek oraz zaprawionym w licznych bojach wojownikiem. Ponadto to on prowadził Smocze Szkolenie dla młodych wikingów.

 Podczas starć ze smokami stracił prawą nogę i lewą rękę, które zastąpił protezami własnej konstrukcji. O ile noga to zwykły kawał drewna to już zamiast ręki nosi wszelkiej maści broń, narzędzia i inne przedmioty codziennego użytku. Podobnie jak oryginał moja wersja Pyskacza także ma możliwość zmiany swego wyposażenia.

 Na razie ograniczyłem się do wielofunkcyjnego haka i młota bojowego.


Jest to zdecydowania jedna z moich ulubionych postaci z tego filmu (chociaż w zasadzie nie ma tam postaci, której bym nie lubił).  

wtorek, 9 września 2014

RO(BA)LE-PLAYING GAME

Raid to dla niego dezodorant a OFF to odświeżacz powietrza!

Tym razem nie będzie to postać filmowa, lecz coś, co narodziło się w mojej głowie. To coś zupełnie innego niż to, co widzieliście do tej pory. Czy przypadnie wam do gustu? Mam nadzieję, że tak. Przed wami Comar Barbarzyńca!

Okazuje się, że to nie tylko mój pomysł. Swego czasu powstała gra Comar Barbarian, ale tamten bohater różni się od mojego Comara. Możemy zatem uznać go za jego starszego, zapomnianego brata.

Comar to barbarzyńca pełną kłujką (komary nie mają gęby). Mimo wątłej postury jest niezwykle zabójczy a przede wszystkim dokuczliwy. Gdy tylko usłyszysz cichutkie "bzzzzz" to wiedz, że... Comar nadciąga.

 Temu wojownikowi nie straszne pająki czy ważki - po prostu ma za mało zwojów nerwowych aby odczuwać strach. Gdy już w końcu uniesie swój wielki miecz nic nie jest w stanie powstrzymać go w morderczym tańcu. Poza tym jak większość barbarzyńców potrafi wpaść w szał bojowy - wystarczy mu poczuć zapach krwi. Tak wiem samce komarów nie odżywiają się krwią, ale to nie jakiś tam zwykły komar tylko sam Comar Barbarzyńca! On pije to, co chce i nawet Matka Natura nie ma tu nic do gadania.
W walce używa swego wiernego Kąsacza ( w języku komarów to Bzz-wzz-bz).

Zapewne zauważyliście jak wielki jest to miecz i myślicie, że zaszła tu jakaś pomyłka - jak komar może nosić taką broń? Otóż może i Comar to udowadnia - oczywiście wtedy, gdy uda mu się go udźwignąć. Warto przy tym dodać, że zdobył go na pewnym zbrojnym chrząszczu, który właśnie tym mieczem go zaatakował i... pożałował tego.

Być może jest to początek nowej serii. Nie wiem czy ten zamysł się uda, ale być może za jakiś czas pokażę wam nowych bohaterów RO(BA)LE-PLAYING GAME.

poniedziałek, 8 września 2014

Kompania zyskuje dowódcę

"Mamy czekać aż inni zagarną to, co nam się należy? Czy też wykorzystać szansę i odzyskać Erebor?" 

I oto nadeszła długo wyczekiwana chwila. Właśnie dziś blog ten zaszczyci swoją obecnością sam Thorin Dębowa Tarcza. Trochę żałuję, że nie zacząłem dziergania kompanii od niego, ale wtedy nawet nie planowałem zrobienia całej trzynastki. Poza tym nieco lękałem się tego czy podołam temu wyzwaniu (a zwłaszcza pancerzowi Thorina). Ale po kolei.

Thorin to potomek najpotężniejszego i najsławniejszego królewskiego rodu - rodu Durina. Mimo, iż jego ojcowiznę zajął smok a on sam utracił cały majątek jest szanowany przez wszystkich krasnoludów. Ciężką pracą dorobił się znacznego bogactwa, lecz nigdy nie zapomniał o krzywdzie jaka spotkała jego dziadka i ojca. Thorin reprezentuje sobą tą heroiczną stronę krasnoludzkiej natury.

Książkowy Thorin to sędziwy, dostojny krasnolud. Poznajemy go w dość kłopotliwej sytuacji - został przygnieciony przez Bombura (najgrubszego z krasnoludów) - jednak potrafił wyjść z niej z właściwą sobie powagą i elegancją. Później daje się poznać jako dobry organizator i charyzmatyczny przywódca, każdy z członków kompanii jest gotów skoczyć za nim w ogień. Początkowo chce tylko odzyskać choć niewielką część skarbu a plan powrotu na Tron Pod Górą pojawia się dopiero później przy sprzyjających okolicznościach. Thorin jest także wojownikiem czego dowiódł w wielu starciach z orkami. Podczas bitwy w dolinie Azanulbizar bronił się odłamanym, dębowym konarem niczym tarczą stąd jego przydomek. Ostatecznie dosięgła go tzw. smocza choroba, oczarował go skarb Throra, co doprowadziło do konfliktu z ludźmi i elfami (a ostatecznie także z panem Bagginsem). Uratował swe dobre imię walcząc dzielnie w bitwie Pięciu Armii, która okazała się jego ostatnią batalią.

Jego filmowa postać jedynie wiekiem i co za tym idzie wyglądem różni się od pierwowzoru. Poza tym Thorin jest tak samo dumny, waleczny i honorowy jak w książce. Jego strój nawiązuje do książkowej kolorystyki koncentrującej się na błękicie i srebrze. Pod tuniką Thorin nosi krasnoludzki pancerz. Ma też wspaniały, godny króla płaszcz obszyty futrem. Efektu dopełnia zdobiony srebrem pas z ozdobną klamrą.

Filmowy Thorin nosi kilka różnych broni. Ja postanowiłem się skupić tylko na jego zdobycznym mieczu Orcriście - zwanym także  Pogromcą Goblinów lub Siekaczem (tak zwały go gromione nim gobliny) - i słynnej Dębowej Tarczy (bardzo spodobał mi się pomysł aby Thorin zachował ów konar i przerobił go na w pełni funkcjonalną tarczę).





 Skoro zaszliśmy już tak daleko postanowiłem podjąć wyzwanie wydziergania wszystkich krasnoludów z kompanii do premiery trzeciej części filmu - mam nadzieję, że zdążę. 


sobota, 6 września 2014

Jaki syn taki ojciec

"Jaki ja mam zysk z całej tej wyprawy? Żaden, tylko kłopoty i troski."

Tytuł tego posta zdradza wszystko. Tym razem miałem przyjemność wydziergać Gloina, syna Grorina.

Fanom twórczości J.R.R. Tolkiena znany jest przede wszystkim jako ojciec Gimliego, jednego z bohaterów "Władcy Pierścieni". Jednak mimo epizodyczności Gloin jest dość istotną postacią w Śródziemiu. Przed akcją "Hobbita" należał do najbliższych stronników Thraina (był jego krewnym). Towarzyszył mu też podczas jego ostatniej wędrówki, której celem było dotarcie do Ereboru. Ostatecznie Thrain został pojmany przez sługusów Saurona a Gloin wraz z resztą jego towarzyszy po nieudanej akcji poszukiwawczej powrócili do swych domów. Później brał udział w wyprawie Thorina. W "Hobbicie" dowiadujemy się, że nosił biały kaptur, był dość kłótliwy (jak większość krasnoludów) i, że wraz z bratem byli świetni w rozpalaniu ognisk. On też podczas spotkania w Bag End wyraża wątpliwość, czy pan Baggins nadaje się na włamywacza. Po Bitwie Pięciu Armii wraz z resztą krasnoludów dołącza do świty króla Daina II Żelaznostopego.

 W jego imieniu w roku 3018 bierze udział w Naradzie u Erlonda w Rivendell, gdzie wraz z pozostałymi zebranymi radzi, co uczynić z Jedynym Pierścieniem - świadczy to o wysokiej pozycji jaką zajmował wśród krasnoludów. Przekazuje też wieści o tym, co w przededniu Wojny o Pierścień działo się w Królestwie pod Górą. Przy okazji wraz z Bilbem wspomina stare dobre czasy.

 Filmowy Gloin to klasyczny krasnolud podobnie jak filmowy Gimli. W kreacji obu postaci można dostrzec wiele wspólnych cech. Ponadto Gloin jest bardzo nieufny wobec obcych (zwłaszcza elfów) i dość skąpy (jest specjalistą od "lokat długoterminowych").
W ekranizacji "Władcy Pierścieni" widzimy go tylko przez chwilę gdy wraz z innymi krasnoludami przybywa do Rivendell.

 Za broń służy mu wspaniały krasnoludzki topór, który później odziedziczy po nim jego syn.

Synowie Grorina gotowi do walki o Erebor.