sobota, 6 grudnia 2014

Miły Pan z siwą brodą

"Panie Gandalfie, czy skuszę pana filiżanką rumianku?"

Siwa broda? Jest.

Czerwonawy strój? Jest.

Jowialna fizjonomia? Jest.

Już wiecie kto to? Przekonajcie się sami.

Z wielką przyjemnością mam zaszczyt oznajmić, że udało mi się skończyć trzynastego krasnoluda. Kompania jest już w komplecie! Tym sympatycznym jegomościem jest oczywiście Dori.

W książce pełni on nieoficjalną funkcję niańki pana Bagginsa. To on gubi go podczas ucieczki przed goblinami, on też pomaga biednemu Hobbitowi wspiąć się na drzewo ratując przed wilczymi kłami. Poza tym podczas przeprawy przez Mroczną Puszczę dowiadujemy się, że Dori jest najsilniejszym krasnoludem z całej drużyny.

W filmie jest nieco inaczej. Dori też jest swego rodzaju opiekunem, ale nie Bilba tylko swego młodszego brata Oriego. Ponadto jest bardzo dobrze wychowany, jest koneserem win i ziołowych herbatek. Oczywiście sprawdza się również jako wojownik. Daje się też poznać jako dość zabobonna i naiwna osoba - boi się czarnej magii i klątw (w domu Beorna) oraz wierzy w to, że Gandalf jako czarodziej potrafi wszystko np. odegnać deszcz lub zabić smoka.
Szczególną uwagę zwraca misterna fryzura Doriego, nad którą się nieźle napracowałem. Mam nadzieję, że efekt jest odpowiedni.

W walce używa krasnoludzkiego miecza i trzech kul na łańcuchu (w przewodniku po filmie broń ta nazwana jest bolasami - mi zaś przypomina kiścień).




Tutaj razem z braćmi.

Skoro to już ostatni krasnolud z kompanii Thorina Dębowej Tarczy nie mogę odmówić kilku słów podsumowania:
Swoją przygodę z tymi jegomościami zacząłem 9 października 2013r. Wtedy to nawet do głowy mi nie przyszło abym miał stworzyć ich wszystkich - uznałem to za zbyt karkołomne wyzwanie. Postanowiłem ograniczyć się do trzech krasnoludów i na tym poprzestać. Na szczęście stało się inaczej, o czym mieliście okazję przekonać się na własne oczy. Była to wspaniała sprawa, która dostarczyła mi wiele frajdy i sporo mnie nauczyła (chociażby jak robić miecze czy topory). Każdy z krasnoludów stanowił inny rodzaj wyzwania. Odmienne fryzury, przeróżne gabaryty, stroje i gadżety. Do każdego trzeba było podejść indywidualnie. Ufam, że efekt mych starań podoba wam się tak samo jak mi. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym teraz zakończył przygodę z Hobbitem. Pora na inne postacie (jeśli chcielibyście zobaczyć jakąś w moim wykonaniu - napiszcie w komentarzu).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz